Mówi się, że w procesie szycia garnituru na miarę pierwsza przymiarka jest raczej dla krawca, niż dla klienta. Trudno się nie zgodzić z tym stwierdzeniem, tym bardziej, że w większości wypadków to, co klient mierzy w trakcie tego spotkania wygląda tak:
Głównym celem pierwszej miary jest sprawdzenie czy garnitur został prawidłowo wykrojony, czy ma właściwą konstrukcję. Krawiec sprawdza wszystkie obwody, długości i dopasowanie. Ja uważam, że pierwsza miara jest absolutnie kluczowa, gdyż bardzo wstępny etap, na jakim znajduje się garnitur pozwala na dokonanie praktycznie wszystkich poprawek: szerokości ramion, długości marynarki i spodni, szerokości klap i długości ich wyłogów itd. Przy następnych miarach pole manewru sukcesywnie się zmienia, aż do uzyskania ostatecznego produktu – gotowego ubrania.
Miarę zaczęliśmy od spodni. Zostały one prowizorycznie zszyte z przodu, tak, aby można było w pełni regulować obwód w pasie. Moje spodnie będą miały dość wysoki stan i zostaną przystosowane do noszenia ich z szelkami. Dlatego też na gurcie nie będzie szlufek do wsunięcia paska.
Spodnie będą miały luźny krój u góry, z jedną zakładką, zwiększającą komfort noszenia na co dzień. Nogawki zakończone wysokim na 5 5 cm mankietem będą miały u dołu szrokość 20 cm. Długo dyskutowaliśmy z Sebastianem na ten temat. Generalne jestem zwolennikiem węższych nogawek, jednak okazało się, że przy takim projekcie spodni, nieco retro i odwołujących się do tradycji, a także biorąc pod uwagę typ materiału, który wybraliśmy (flanela o grubości 300 gr, lecz dość luźnym splocie) linia nogawki będzie dużo lepiej wyglądała przy szerokości 20 cm u dołu.
Moim zdaniem spodnie wyglądają bardzo dobrze i taka szerokość nogawki jest absolutnie na miejscu, a krój spodni jest odpowiedni dla mojej, niełatwej przecież, sylwetki.
Po ich założeniu okazało się, co zresztą nie jest zaskoczeniem, biorąc pod uwagę doświadczenie Sebastiana w tej materii, że konstrukcja spodni jest znakomita! Leżą świetnie, dając poczucie komfortu, którego nigdy nie dadzą spodnie kupione z tzw. wieszaka. Są idealnie dopasowane do sylwetki, mają dobrą długość i proporcje. Już na tym etapie warto było sprawdzić czy spodnie będą wygodne, jak się będzie w nich chodziło i siedziało. Mój krótki test wypadł pomyślnie – spodnie mają właściwą szerokość w udach i łydkach i komfortowo układają się przy siadaniu.
Kolejnym etapem było zmierzenie marynarki, a raczej jej wstępnej konstrukcji. Jak widać na zdjęciu, klapy będą miały imponującą szerokość ponad 12 cm. Będzie to moja pierwsza marynarka z tak szerokimi klapami. Dodatkowo Sebastian wykroił je po lekkim łuku, co nada im niezwykłej urody i oryginalności. Również to było przedmiotem naszej długiej dyskusji, lecz obaj stwierdziliśmy, że przy mojej posturze i sylwetce, będę w stanie “udźwignąć” tak szerokie klapy.
Od razu po założeniu marynarki stwierdziliśmy, że przód idzie zbyt mocno do góry, co wymagało korekty długości. Sebastian natychmiast wziął się do pracy i ciągu kilkunastu minut skorygował konstrukcję marynarki wypuszczając nieco przód i zszywając ponownie ramiona. Poza tą zmianą całość konstrukcji okazała się bardziej niż zadowalająca. Plecy układały się dobrze, punkt w którym umieścimy pierwszy guzik również został właściwie zaprojektowany. Jak już wspominałem, zdecydowałem się na klasyczny krój z dwoma guzikami. Przez chwilę rozważałem typowo włoski układ na 2 i pół guzika, gdzie ten ostatni jest niewidoczny, a dziurka jest zaprasowana w połowie wydłużając klapę, ale okazało się że przy lekko zaokrąglonym kroju klap nie będzie to wyglądało dobrze. Po ponowny przemyśleniu sprawy uznałem, że układ z dwoma guzikami bardziej pasuje mi również do koncepcji tego garnituru i tak też pozostało.
Zdecydowaliśmy, że wypełnieniem marynarki będzie nieco sztywniejsze płótno (oczywiście z włosiem końskim), aby lepiej się na mnie układała.
Po założeniu spodni i marynarki Sebastian zmierzył wszystkie długości. Doszliśmy do wniosku, że marynarkę należy nieco skrócić z tyłu i skorygować linię ramion.
Mimo bardzo wczesnego zaawansowania prac jestem zauroczony tym projektem i jestem pewien, że będzie to najbardziej oryginalny garnitur w mojej garderobie!
Juź za tydzień – relacja z drugiej miary. Garnitur nabierze rumieńców, więc nie przegapcie tego 🙂
Garnitur nabiera rumieńców! Super 🙂
Widzę radość na Twojej twarzy! Super 🙂 Czekam na kolejny wpis! 🙂
Bardzo dziękuję. Też nie mogę się doczekać 🙂 Pozdrawiam
Super projekt i pieknie bedzie sie prezentowalo!
Bardzo dziękuję Panie Adamie.
Długo takie przymiarki trwają? Zastanawiam się właśnie czy nie kupić garnituru na miarę, ale nie wiem ile u krawca spędzę 🙂
To zależy trochę od krawca i jego obłożenia pracą. U Sebastiana można spróbować się zmieścić w 4 – 5 tygodniach. Zależy też ile miar ustali Pan z krawcem. Przy pierwszym projekcie, kiedy krawiec jeszcze nie zna sylwetki klienta, może to byc nawet 4 – 5 miar. Potem, kiedy szablon jest już wykrojony kolejne projekty postępują nieco szybciej.
Super projekt!